poniedziałek, 2 stycznia 2012

ŚWIĄTECZNE UCZUCIE CZ. III/III

THE GAZETTE

- Hej wszystkim! Zobaczcie, kogo wam przyprowadziłem! - Krzyknął Uruha, gdy tylko przekroczyli próg domu.
- Aoi jak miło, że do nas wpadłeś! - Zawołał radośnie Ruki, który właśnie wychodził z łazienki, w której od ponad dwóch godzin szykował się na wieczerze wigilijną, która miała odbyć się w wytwórni.
- No nareszcie wyszedłeś z tej łazienki. Już myślałem, że cię tam coś wciągnęło – powiedział sarkastycznie, Reita. 
- No bardzo śmieszne hahaha! No normalnie boki zrywać – odparł sarkastycznie, po czym dodał: - A tak w ogóle to cię małpy wychowały czy co, co się nie przywitasz z kumplem. - I wskazał na Yuu.
- Sorry stary nie zauważyłem cię. Tak, więc siemka i wybacz, ale muszę się przyszykować, bo przez tego lalusia – tu wskazał na Rukiego – chyba nie zdążę. - I zniknął za drzwiami łazienki. Takanori tylko zrobił naburmuszoną minę i prychną niczym zezłoszczony kociak, po czym usiadł na kanapie.
- Ruki a gdzie się podział nasz leader-sam? - Zapytał Uruha.
- Bo ja wiem? Gdy wchodziłem do łazienki jeszcze tutaj był. - Wzruszył ramionami.
- Pewnie pojechał już do wytwórni. No nic na miejscu mu powiem, czemu Aoi nie przyszedł. Bo w takim stanie to na pewno nigdzie nie pójdziesz.- Pogroził mu wyczuwając, że czarnowłosy chce coś dodać. Na co Aoi tylko odetchnął ciężko.
- A tak w ogóle to, co ci się stało w nogę? - Zapytał Reita, który właśnie wyszedł z łazienki. Po czym zwrócił się do wokalisty mówiąc: - I widzisz nie trzeba przeszło dwóch godzin, aby dobrze wyglądać. - I usiadł na fotelu. Ruki nic się nie odezwał tylko znowu prychnął jak kot.
- W wielkim skrócie to zamyśliłem się i wpadłem pod samochód Uruhy. Ale spokojnie nic mi się nie stało to było tylko lekkie uderzenie – dodał szybko widząc wystraszony wzrok kolegów.
- To, dlaczego masz nogę w gipsie? - Tym razem pytanie zadał Ruki.
- No, bo niefortunnie upadłem. A tak w ogóle to powinniście się już zbierać jak nie chcecie, aby Kai pourywał wam głowy – dodał patrząc na zegarek, na którym była już jedenasta trzydzieści.
- O cholera faktycznie już trochę późno. To my już lecimy. Narka Aoi – powiedział Reita po drodze zabierając płaszcz i ciągnąc za sobą, Rukiego, który w pośpiechu aż nie wziął swojej kurtki.
- Ty też już powinieneś iść. Nie martw się poradzę sobie.
- Na pewno? - Zapytał z troską, na co Aoi się lekko zarumienił. Jednak widząc potakujące kiwnięcie głowy Yuu dodał: - Tylko zaniosę ci bagaże do pokoju i już wychodzę. - I ruszył z walizkami Shiroyamy do jego pokoju, gdzie je postawił.
- No to do zobaczenia – powiedział i jakoś tak odruchowo cmoknął go w policzek, po czym nie czekając nawet na odpowiedź wyszedł z domu, wsiadł do samochodu i ruszył wraz z Reitą i Rukim do wytwórni.
Aoi natomiast przez chwilę stał oszołomiony tym, co się przed chwilą wydarzyło. Gdy się ocknął z tego małego szoku ruszył podpierając się na kulach do swojego pokoju w celu rozpakowania swoich bagaży.
Ten sam dzień godzina dwunasta dziesięć. Wytwórnia. Wściekły Kai chodził z miejsca na miejsce i co chwila spoglądał to na zegarek, to na drzwi wejściowe od sali balowej, w której miało miejsce owe spotkanie.
- Spokojnie Kai na pewno zaraz się zjawią, może utknęli w korku wiesz, jakie są o tej porze ulice Tokio. - Uspokajał go od jakiegoś czasu Miyavi, który zjawił się na przyjęciu sam gdyż, Melody musiał zostać i zająć się dziećmi a nie chciał ich ciągać w taki ziąb po jakiś przyjęciach.
- Mam nadzieję, bo jak zaraz się nie zjawią to ich zatłukę! - Warknął wściekle i jak na zawołanie w tym właśnie momencie do sali weszli Ruki, Uruha i Reita.
- Kai wybacz za spóźnienie, ale pomagałem Aoiemu w przeprowadzce do nas. - Uru ledwie przekroczył próg a już zaczął się tłumaczyć.
- A co ty jesteś jego służący, co mu musisz pomagać. A tak w ogóle to gdzie on jest?
- W naszym domu to znaczy teraz też jego – odparł Ruki i poszedł się przywitać z innymi w jego ślad poszedł również Reita.
- Jak to w domu?! Czemu do jasnej cholery się nie zjawił?! Ja rozumiem, że ostatnio nas unika, ale tutaj mógł się zjawić?! Szef nas rozszarpie i poda psom na pożarcie! - Krzyczał wściekle Kai, czym zwrócił uwagę połowy jak nie więcej gości znajdujących się na sali.
- To nie jego wina. Rano wpadł mi pod samochód i zwichnął nogę, więc nie mógł przyjść i jak szef wytwórni chce to mogę mu przynieść zaświadczenie, że był w szpitalu  - opowiedział mu Uruha. - I nie krzycz tak bo się ludzie gapią – dodał.
- Wybacz nie wiedziałem. Zaraz mówiłeś, że Aoi się do nas przeprowadził? Jak ci się udało go do tego namówić? - Powiedział już znacznie ciszej i spokojniej Kai.
- Spoko nie ma sprawy. I tak wprowadził się na razie dopóki mu się noga nie zagoi, ale niech nie myśli, że pozwolę mu znowu zamieszkać w hotelu. Już ja się postaram, aby zamieszkał z nami na stałe – mówiąc to uśmiechnął się zawadiacko.
- Nawet nie chcę wiedzieć jak to zrobisz. Ale zaraz, w jakim hotelu? - Zdziwił się leader.
- W „Akai Bara”. No nie patrz tak na mnie też dopiero, co się dowiedziałem – dodał widząc przeszywające spojrzenie Tanabe. - A teraz wybacz pójdę się przywitać zresztą. - I wymijając leadera poszedł uczynić to, co powiedział.
W tym samym czasie w domu Aoi wypakował właśnie swoje rzeczy i słuchając jakiejś muzyki, na iPodzie poszedł do kuchni po coś do picia. Wyjął z lodówki pół litrową buteleczkę wody niegazowanej, wrócił do pokoju i usiadł na łóżku, po czym odkręcił butelkę, i wypił duszkiem połowę jej zawartości, po czym odłożył resztę wody na szafkę nocną znajdującą się obok po lewej stronie łóżka i ułożywszy się wygodnie zaczął myśleć nad tym całusem Uruhy.
~ Cholera Yuu opanuj się przecież to był tylko zwykły przyjacielski całus. Ale przecież wcześniej Takashima nigdy nie dawał na do widzenia mi całusa ani nikomu innemu. Więc co się zmieniło? Może to przez ten wypadek? A może on też coś do mnie czuje? Nie to niemożliwe to z pewnością przez ten wypadek. A jeśli jednak? Porozmawiam z nim o tym jak wróci z powrotem. Tak wtedy mu wszystko powiem i będę wiedział, na czym stoję. Najwyżej mnie wyśmieje i wylecę z zespołu. Cóż wóz albo przewóz wiecznie nie mogę żyć w takiej niewiedzy.~ Rozmyślając tak nie wiedział nawet, kiedy odpłyną do krainy Morfeusza.
Godzina siedemnasta. Reszta TG właśnie wróciła do domu.
- Kurde dłużej to już się nie dało? – Narzekał Reita.
- Nie narzekaj zawsze mogło być gorzej – odparł Kai.
- Taa ciekawe jak?
- Na przykład mógłbyś jak Aoi zwichnąć nogę i całe święta i Sylwka przeleżeć w łóżku – odpowiedział mu Ruki.
- A właśnie a propo Aoia to pójdę zobaczyć, co z nim – dodał Uruha. I gdy ściągnął buty i płaszcz poszedł do pokoju czarnowłosego. Zapukał i gdy nie usłyszał odpowiedzi uchylił lekko drzwi.
- Aoi jesteś tu? - Zawołał i wszedł głębiej. Zaświecił światło i zaczął szukać wzrokiem po pomieszczeniu gitarzysty. Gdy zerknął na łóżko zobaczył, że na nim śpi odkryty, Yuu w samych bokserkach. Na ten widok Koyou oblał się rumieńcem, podszedł bliżej jego łóżka i przykucnął.
~ Kurde, ale on ślicznie i słodko wygląda. Najchętniej rzuciłbym się teraz na niego i kochał do upadłego. Kurwa Takashima, o czym ty do cholery myślisz? Przecież to twój przyjaciel! Chociaż od jakiegoś miesiąca zachowuje się dziwnie i cię unika to i tak wciąż jest twoim przyjacielem, ale do cholery nic na to nie poradzę, że go tak bardzo kocham. Cholera Aoi gdybyś wiedział, o czym ja teraz myślę to pewnie byś mnie spoliczkował. Jeszcze ten całus w policzek, który ci dałem. Kurde, co mnie napadło, że tak się zachowałem. Teraz z pewnością domyśliłeś się, że czuję coś do ciebie i nie zechcesz mnie znać. Cholera jasna czy ja zawsze muszę robić coś zanim pomyślę?~ Myślał intensywnie i nawet nie zauważył, kiedy Shiroyama się obudził.
- Hej Uruha kiedy wróciliście? Nad czym tak myślisz? - Zapytał go podnosząc się do pozycji siedzącej.
- Co? A tak dopiero, co wróciliśmy i postanowiłem wpaść zobaczyć, co u ciebie – odparł wyrwany z zamyśleń Uruha, po czym wstał z kucka i usiadł na łóżku obok Aoia.
- Acha. A nad czym tak myślałeś? - Dopytywał dalej starszy.
- A nad niczym takim ważnym – odpowiedział i spuścił głowę na dół.
- I tak ci nie wierzę, ale mniejsza z tym. Dobrze, że przyszedłeś, bo chciałbym ci coś ważnego powiedzieć – powiedział trochę skrępowany Aoi.
- No to zamieniam się w słuch.
- Chodzi o to moje zachowanie. Więc zachowuję się tak ze względu na ciebie. Nie martw się nie zrobiłeś nic złego – odpowiedział szybko widząc zaniepokojoną twarz przyjaciela – tu chodzi o to, że ja od jakiegoś czasu bardzo cię kocham nie jak przyjaciela czy brata, ale jak mężczyznę. - I opuścił jeszcze bardziej głowę na dół. Uruha po tym wyznaniu aż zamurowało. Z jednej strony się cieszył, bo i on od dłuższego czasu kochał Aoia i ogromnie się ucieszył, gdy usłyszał, że on od wzajemnia to uczucie, ale z drugiej strony wyznanie starszego go trochę zaskoczyło. W efekcie, czego aż zaniemówił.
- Wiem, że teraz pewnie czujesz do mnie odrazę i mnie nienawidzisz, i jeśli przeszkadza ci to, co czuję to odejdę z zespołu, i już mnie nigdy więcej nie zobaczysz – dodał po chwili, i mimo tego, że próbował ze wszystkich sił powstrzymać łzy to, i tak mu się to nie udało.
- Ejjj... nie płacz, nie musisz odchodzić z zespołu i nie nienawidzę cię. I też cię kocham ponad wszystko.
- Naprawdę? - Uśmiechnął się i otarł łzy rękom, po czym podniósł wzrok na Uruhę.
- Naprawdę głuptasie. - Odwzajemnił uśmiech, złapał go za policzki i namiętnie pocałował
W ten sam dzień przy wieczerzy wigilijnej oznajmili wszystkim członkom zespołu, że są razem, co spotkało się z początku z wielkim zdziwieniem a potem, z wielką radością i gratulacjami. Wszyscy życzyli im szczęścia i aby już zawsze się kochali tak jak teraz a nawet jeszcze mocniej.


                                   ######

A więc na reszcie skończyłam to opowiadanie. Wiem, że wyszło nie najlepiej i wyrazy są poucinane, 
ale inaczej się nie dało wkleić :/
Następne nie wiem kiedy napiszę bo nie mam zbytnio czasu. Tak więc do następnego.
P.S. Dziękuję za szczere komentarze.