piątek, 30 grudnia 2011

Życzenia noworoczne i informacja 1

Już historią są te święta,
 wiele chwil z nich zapamiętam,
 bo rodzinne one były,
 serce moje ucieszyły.
 A więc Święta mamy z głowy
 wkrótce będzie Roczek Nowy,
 niechaj będzie dla nas zdrowy,
 dzielić szczęściem wciąż gotowy.




Co do Informacji to brzmi ona tak: Od poniedziałku idę do pracy więc nie będę miała zbytnio czasu na pisanie blogów więc wszystkie moje blogi są tak jakby zawieszony - tzn. notka może się pojawić i nie musi - chcę abyście wiedzieli, że nie zapomniałam o nich i nie zamierzam jak na razie zakończyć ich działalności. Tak więc do napisania kiedyś tam.

środa, 28 grudnia 2011

ŚWIĄTECZNE UCZUCIE CZ. II/III

THE GAZETTE 


Dwudziesty czwarty grudnia – Wigilia. Aoi wstało koło dziewiątej wziął prysznic, ubrał się i miał właśnie zamiar zjeść śniadanie. Jednak, gdy spojrzał do lodówki okazało się, że dosłownie świeci pustką.
- Cholera! Muszę iść do tego pieprzonego sklepu! Kurde jak ja nie cierpię gdziekolwiek wychodzić we święta! Kurde mogłem zrobić wczoraj zakup a nie teraz będę się szwendał wśród tłumu i bibelotów świątecznych! Kurwa jak ja nie cierpię świąt!- Psioczył pod nosem sam do siebie zakładając glany oraz kurtkę i po chwili zamykając drzwi wyszedł z budynku. Pierwsze, co rzuciło mu się w oczy, gdy wyszedł z windy to, to, iż na środku holu stała duża pod sam sufit choinka przystrojona różnokolorowymi bombkami, łańcuchami, światełkami, itp.,itd. Całe pomieszczenie natomiast obwieszone było lampkami i łańcuchami. Nie zabrakło również wiszącej prawie, że na samym środku jemioły a z głośników cicho leciały jakieś kolędy. Yuu widząc to tylko się skrzywił i ruszył do wyjścia.
- Wesołych Świąt panie Shiroyama! - Krzyknął inny niż wczoraj recepcjonista.
 - Taaa...Wesołych – mruknął, Aoi, który wiedział, iż te święta nie będą dla niego wesołe z powodu pewnego rudzielca, którego kochał ponad życie a on traktował go jedynie jak przyjaciela ~ ciekawe jakby to było gdybym teraz był z Takashimą? Pewnie teraz byśmy razem ubierali choinkę i szykowali się pomału do wieczerzy Wigilijnej. Cholera! czemu on nie może czuć tego samego do mnie, co ja do niego? Kurwa! Dlaczego życie jest takie niesprawiedliwe. ~  Nagle z rozmyśleń wyrwał go głośny pisk opon i lekkie uderzenie w udo. Aoi stracił równowagę i upadł na jezdnię, na której sam nie wiedział, kiedy się znalazł.
- Cholera człowieku życie ci nie miłe czy co?! - Krzyczał kierowca samochodu – Aoi? To ty? - dopytywał się Uruha, który dopiero teraz poznał, kim jest osoba, którą niemal przejechał, po czym podszedł, do Yuu i zapytał: - Wszystko w porządku?
- Sorki zamyśliłem się i nic mi nie jest – odparł spokojnie i gdy chciał wstać nagle poczuł przeszywający ból w nodze, w którą uderzył ów pojazd.
- Właśnie widzę. Czekaj wezwę pogotowie. - I już wyciągał komórkę z zamiarem zawiadomienia karetki, gdy Aoi złapał go za nadgarstek mówiąc:
- Nie trzeba Uruha naprawdę nic mi nie jest.
Uruha popatrzył na niego przez chwilę, po czym dodał: - Skoro nie chcesz karetki to sam zawiozę cię do szpitala. I żadnych, „ale“. - Zagroził, gdy czarnowłosy chciał coś dodać. Po chwili Śliczny widząc jak nieudolnie Yuu próbuje się podnieść, podszedł do niego podając mu rękę i pomagając wstać. Aoi na ten gest ciarki przeszły po ciele a w brzuchu tańczyło mu stado motyli i zrobiło mu się gorąco w związku, z czym oblał się potężnym rumieńcem. Jeszcze większy rumieniec znalazł się na jego twarzy, gdy Uruha oparł go sobie na ramieniu i ruszyli w kierunku samochodu rudzielca.  
~ Cholera jak tak dalej pójdzie to rzucę się na niego i zgwałcę! Nie, nie zgwałcę. Nie mógłbym mu tego zrobić za bardzo go kocham. Cholerna miłość czy ona musi być tak zajebiście trudna? Szlag by to. Tak bardzo bym chciał się do niego przytulić, pocałować albo, chociaż od tak potrzymać za rękę, ale wiem, że to niemożliwe nie chcę psuć naszej przyjaźni. O ile jeszcze takowa między nami istnieje. Nie zdziwiłbym się gdyby po tym jak się ostatnio zachowuję wobec niego i innych znienawidził mnie, ale co mam robić? Nie mogę inaczej. A powiedzieć mu, co czuję nie powiem, bo by mnie wyśmiał i albo ja albo on odeszlibyśmy z zespołu. ~ Aoi był tak pochłonięty myślami, że nawet nie wiedział, kiedy znalazł się w poczekalni SOR-u.
- Ziemia do Aoia.- Uruha pomachał mu ręką przed oczami.
- Co? Jak? Gdzie? - Rozglądał się z głupią miną lekko zdezorientowany starszy gitarzysta. Na co Uruha roześmiał się na głos. Aoi popatrzył na niego nieco skołowany, ale po chwili przypomniał sobie, że wpadł pod samochód Uruhy a potem on zabrał go na pogotowie. Ale jak tu dotarł to sam nie wiedział.
- Pan Shiroyama Yuu proszę do środka. - Z gabinetu wychyliła się pielęgniarka. Była to niewysoka, szczupła kobieta po czterdziestce z czarnymi włosami upiętymi w koński ogon. 
- No wstawaj nasza kolej – powiedział Kouyou pomagając wstać starszemu koledze. Jak tylko dotknął go Aoi od razu poczuł, że się rumieni. Gdy się o tym zorientował natychmiast spuścił głowę próbując ukryć ów rumieniec za włosami.
- Tak, więc panie Shiroyama proszę powiedzieć, co się stało? - Zapytał uprzejmie starszy szpakowaty lekarz.
-Nic takiego panie doktorze po prostu przewróciłem się i trochę mnie noga boli – odparł. Postanowił, że nie będzie mówił, iż to Takashima go najechał i przez to się przewrócił. Powód był prosty nie chciał, aby Kouyou miał później nieprzyjemności jak to nie była wina Uruha tylko jego. Rudzielec, gdy to usłyszał popatrzył się pytająco na Aoi, na co ten tylko się uśmiechnął.
- Rozumiem. A pan to, kto? - Zapytał doktor zauważając rudowłosego.
- Ja jestem jego przyjacielem i przywiozłem go tutaj.
- Aha. Tak, więc jakby był pan tak miły proszę poczekać na korytarzu ja muszę obejrzeć nogę pana Shiroyamy.
- Dobrze doktorze. Na razie Aoi będę za drzwiami. - Po czym wyszedł. Lekarz natomiast przeprowadził serię badań i skierował go na prześwietleni, które wykazało, iż Yuu tylko zwichnął sobie nogę. Doktor włożył mu ją w szynę, po czym zagipsował i kazał przyjść za dwa tygodnie na ściągnięcie gipsu a przez ten czas najlepiej żeby nie chodził.
- No i co powiedział lekarz? - Zapytał Uruha pchając szpitalny wózek, na którym siedział Aoi.
- Że to tylko zwichnięcie i, że mam przyjść za dwa tygodnie na ściągnięcie gipsu a przez ten czas mam nie chodzić, ale ja nie mam zamiaru cały czas leżeć w łóżku. Przecież muszę coś jeść i pić.
- Przecież możesz się wprowadzić do nas. Twój pokój nadal czeka na ciebie. I bez żadnego gadania. Wprowadzasz się i koniec. - odparł pomagając mu wsiąść do samochodu. - Zaczekaj tu zaraz wrócę tylko zaniosę wózek i przyniosę ci kule.- I ruszył w kierunku szpitala.
- Taaa... Nawet gdybym mógł to i tak bym nie uciekł – mruknął pod nosem.
Po jakichś dwudziestu minutach Uruha zjawił się z kulami, po czym wsiadł do samochodu i za nim ruszył zapytał: - Aoi? Powiedz mi gdzie mieszkasz to podjadę po twoje rzeczy i od razu się do nas wprowadzisz.
- W hotelu „ Akai Bara” - odparł i oparł głowę o szybę.
- Zaraz, zaraz chcesz mi powiedzieć, że mieszkasz w hotelu? - Zapytał zdziwiony Uruha ruszając ze szpitalnego parkingu.
- Tak i co z tego? - Wzruszył ramionami.
- Oj dalej tak nie będzie. Teraz to już na pewno zamieszkasz z nami i to na zawszę. I bez żadnego, „ale“. Zrozumiano? - I pogroził mu palcem przed oczyma.
- Nie machaj tak tym palcem, bo ci go zaraz odgryzę – odpowiedział z uśmiechem Yuu.
- Spróbowałbyś tylko to ja odgryzłbym ci, co innego – powiedział zadziornie Uru i uśmiechnął się do niego.
~ Cholera, ale on słodki i seksowny. Kurde zaraz naprawdę nie wytrzymam i rzucę się na niego. Yuu opanuj się, bo jeszcze się połapie jak na ciebie działa. No już wdech...wydech...wdech...wydech...~.
- Aoi? Dobrze się czujesz? - Zapytał zatroskany rudzielec widząc lekko czerwonego przyjaciela.
- Co? A tak, nic mi nie jest. Lepiej patrz na drogę. - Po czym odwrócił głowę w stronę szyby.
Po jakichś dwudziestu minutach dojechali pod hotel skąd Yuu z pomocą Uruha zabrał swoje rzeczy a następnie rudzielec go wymeldował, z czego czarnowłosy nie był zbytnio zadowolony, ale postanowił to przemilczeć. Przecież w każdej chwili może z powrotem się zameldować. Gdy już wszystkie bagaż starszego gitarzysty zostały spakowane do samochodu Uruhy, Aoi tylko uregulował rachunek i ruszyli do domu zespołu.
Na miejscu znaleźli się jakieś trzydzieści minut później. Kouyou pomógł wysiąść Shiroyamie z samochodu, po czym podał mu kule a sam udał się w kierunku bagażnika i wyciągnął z niego bagaże. Po chwili obaj ruszyli w kierunku drzwi domu.


######
 
Oto i kolejna notka. Mam zamiar napisać jeszcze 1 - 2 części tego opowiadani i zacznę nowe. Jeśli ktoś
chciałby abym opublikowała jego opko to proszę pisać na meil cat1990@poczta.onet.pl
P.S. : Bardzo proszę o komentarze. 

wtorek, 27 grudnia 2011

ŚWIĄTECZNE UCZUCIE CZ. I/III

THE GAZETTE

Był dwudziesty drugi grudnia godzina dwudziesta pierwsza, przed ostatnia próba zespołu tego roku właśnie dobiegła końca wszyscy już mieli wychodzić, gdy nagle Kai ich zatrzymał mówiąc
- W związku z tym, że jutro jest ostatni dzień przed świętami to próby nie będzie. Jednakże proszę was abyście przyszli pojutrze na dwunastą gdyż wytwórnia postanowiła zorganizować wspólną Wigilię dla wszystkich zespołów.
- Naprawdę musimy? Wiesz jak ja nie cierpię tych cały ceregieli – odparł ze skwaszoną miną Reita.
- Wiem, ale to nie mój wymóg tylko ich. Zresztą szef wytwórni oznajmił wczoraj, że jak ktoś nie przyjdzie to jego zespół będzie miał kłopoty. No chyba, że ten ktoś przyniesie zwolnienie od lekarza albo coś w tym stylu – odparł Kai odłączając i przykrywając jakąś płachtą swoją perkusję. Reszta zespołu tylko jęknęła cierpiętniczo i po krótkim „cześć” wszyscy udali się do swojego domu. Wszyscy oprócz Aoia, który już od jakiegoś miesiąca nie mieszkał razem z zespołem, choć wiele razy reszta go namawiał, aby z powrotem z nimi zamieszkał, ale on zawsze znalazł jakąś wymówkę: To, że ze swojego domu ma bliżej do studia – tak jakby te dziesięć minut w te czy we w te robiło jakąś różnicę – albo, że woli mieszkać sam, bo wtedy nikt mu nie przeszkadza i może robić, co chce, itp., itd. W ogóle Yuu ostatnio był jakiś inny niż reszta.  Nie odzywał się do nikogo, nie chodził z nimi na imprezy albo piwo, bo koncertach i próbach, nie utrzymywał praktycznie żadnych koleżeńskich stosunków z zespołem a zwłaszcza z Uruhą, którego dziwiło jego zachowanie zwłaszcza w stosunku do niego. W końcu bądź, co bądź on i Aoi zawsze byli bratnimi duszami i traktowali się nawzajem jak hmmm... no właśnie jak? Bracia? Przyjaciele? Nie to było coś znacznie większego niż zwykła miłość braterska czy przyjacielska aczkolwiek nie była to jeszcze taka prawdziwa miłość. Jednym słowem był to stan pomiędzy miłością przyjacielską a taką prawdziwą.
- Aoi poczekaj podwiozę cie! - Krzyknął za nim Uruha.
- Nie trzeba dam sobie radę przecież jest metro zresztą i tak masz nie po drodze.- Próbował wykręcić się od proponowanej pomocy przyjaciela. Zresztą od pewnego czasu zawsze się wykręcał od czegoś, co wymagało pomocy innych osób zwłaszcza Koyou.
- Daj spokój Aoi przecież nie będziesz marzł czekając pół godziny na metro, bo to, którym jeździsz zazwyczaj już dawno odjechało – mówił dalej Takshima nie dając za wygraną.
- Trudno nie jestem ze szkła ani z cukru trochę zimna nikomu nie zaszkodzi a jak się rozchoruję to i tak nie wpłynie to na zespół, bo mamy do końca roku wolne od prób, więc będę mógł się wykurować w domu. I tak nigdzie nie jadę na święta, bo nie mam gdzie – odparł z lekkim smutkiem w głosie i wzruszył ramionami, po czym udał się do wyjścia z wytwórni. Już miał otwierać szklane drzwi budynku, gdy nagle Uruha mocno złapał go za nadgarstek. Yuu na ten gest aż ciarki przeszły po ciele, serce zaczęło mu mocniej bić a na twarzy pojawił się dosadny rumieniec. Z początku nie wiedział, co się z nim dzieje. Dlaczego w taki sposób reaguje na obecność Ślicznego. Od jakiegoś miesiąca jednak uświadomił sobie, że się po prostu zakochał się w tym małym rudzielcu. Będąc pewien, że gdy tylko powie o tym komukolwiek zostanie wyśmiany to też wolał się wyprowadzić od zespołu i zamieszkać sam oraz próbował trzymać dystans do innych a zwłaszcza do Uruhy.
- Zaczekaj! Powiedz mi do cholery, co się z tobą ostatnio dzieje?! - Zapytał trochę poddenerwowany już zachowaniem przyjaciela.
- Nic, a co by się miało dziać? - Bardziej stwierdził niż zapytał ciemnowłosy stojąc bokiem do niego ze spuszczoną głową starając się ukryć rumieńce pod opadającymi na twarz włosami.
- Jak to nic? Przecież widzę, że trzymasz się na dystans od zespołu a zwłaszcza ode mnie. Jak nie chcesz o tym mówić przy innych to, chociaż mi powiedz. Przecież jesteśmy przyjaciółmi i wiesz, że możesz mi powiedzieć wszystko - odparł już łagodniej jednak nadal trzymał go za nadgarstek, chociaż teraz już znacznie lżej.
- Wiem Uruha wiem, ale tego ci nie mogę powiedzieć. Wybacz. - Po czym czując, że zaraz się rozpłacze wyrwał dłoń z uścisku Ślicznego i wybiegł z budynku. 
~ Czy on płakał? Ale czemu? Co ja takiego zrobiłem? ~  Bił się z myślami Takashima stojąc oniemiały w miejscu z nadal wyciągniętą ręką. Po chwili jednak się opamiętał i pobiegł za nim. Niestety nigdzie go nie znalazł ~ Cholera! Gdzież się on podział? Przecież daleko nie mógł pobiegnąć a pod ziemię też się nie zapadł?~ Myślał szukając go po jakiejś ciemnej uliczce Tokio. 
Aoi natomiast kucał za jednym ze śmietników, co raz wyglądając gdzie jest Uruha. ~ Żeby mnie tylko nie zobaczył. Na pewno widział jak płakałem i teraz nie da mi spokoju dopóki mu nie powiem, dlaczego. Nie powiem mu przecież, że to, dlatego iż go kocham. Jeszcze mnie wyśmieje opowie wszystkim i będę musiał się pożegnać z zespołem i z nim. Cholera Yuu musiałeś się zakochać w chłopaku a zwłaszcza w chłopaku, który jest twoim najlepszy przyjacielem?! ~ Modlił się, i karcił się w myślach.
Uruha natomiast po jakichś trzydziestu minutach dał sobie spokój z poszukiwaniami tłumacząc sobie, że Aoi już dawno wrócił do domu. Yuu natomiast widząc jak Takashima znika za rogiem a po chwili odjeżdża swoim autem wyszedł z ukrycia i przemarznięty ruszył w kierunku metra. Gdy dotarł na stację i kupił bilet właśnie przyjechał jego pociąg. Wsiadł do niego i ruszył w kierunku swojego miejsca zamieszkania. Gdy wysiadł z owego pojazdu skierował się do wieżowca, w którym wynajmował pokój. 
- Dobry wieczór panie Shiroyama. - Gdy wszedł do środka przywitał go uśmiechający się od ucha do ucha recepcjonista. Był to około trzydziesto letnia, drobnej budowy Japończyk o czarnych, krótkich włosach i tego samego koloru oczach. Ubrany był w czarny garnitur pod spodem miał białą bluzkę i czerwony krawat. Na nogach miał czarne lakierki.
- Zależy, dla kogo – mruknął pod nosem i podszedł do windy i nacisną przycisk. Gdy owa maszyna przyjechała wsiadł do niej, nacisnął guzik trzynastego piętra i czekał aż dojedzie do niego. Gdy już był na miejscu poszedł prosto korytarzem do pokoju numer tysiąc trzysta trzynaście przejechał kartą przez zamek magnetyczny, po czym wszedł do środka zamknął drzwi, rozebrał się, i poszedł pod prysznic. Po wyjściu spod prysznica wytarł się, ubrał pidżamę i poszedł spać.
W tym samym czasie Uruha właśnie dojechał do domu. Zaparkował samochód w garażu i udał się do salonu gdzie siedziała reszta zespołu. Siedziała to może za dużo powiedziane. A mianowicie: Kai w kuchni połączonej z owym salonem przygotowywał jakieś kanapki a Reita i Ruki bili się na kanapie o pilota od TV. Tak, więc nawet nie zauważyli jak Kouyou wszedł do środka.
- Miło, że ktoś zauważył, że już wróciłem! - Krzyknął z sarkazmem w głosie ściągając czarny płaszcz i glany.
- O Uru dobrze, że wróciłeś właśnie robię kanapki. Zjesz parę, co nie? - Bardziej rozkazał niż zapytał z uśmiechem na ustach Kai.  Śliczny nic nie odpowiedział tylko odwzajemnił uśmiech, po czym podszedł do szarpiących się blondynów, wyrwał im z łatwością pilota z ręki i rozsiadł się wygodnie na fotelu.
- Ej ja byłem pierwszy! - Krzyknęli równocześnie Ruki i Reita.
- Jaka zgodność - zaśmiał się rudzielec. - A co do pilota to teraz jest mój. Jak to mówią gdzie dwóch się bije tam trzeci korzysta. - I włączył TV. Po chwili do salonu wszedł Kai z dużym stosem kanapek. Jeszcze dobrze nie zdążył położyć ich na stole, gdy prawie połowa zniknęła z talerza.
- Powoli chłopaki nie braknie wam. - Zaśmiał się leader-sam, kładąc talerz na stole, po czym sam wziął się za jedzenie kanapek i oglądanie jakiegoś durnego show w TV. Po jakiejś godzinie chłopaki stwierdzili, że chce im się spać i udali się każdy do swojego pokoju, aby oddać się w objęcia Morfeusza.


###### 

Wiem, że nie jest to jakieś super arcydzieło czy nawet dobre opowiadanie, ale to jest moje pierwsze tego typu więc proszę o
wyrozumiałość oraz szczere komentarze. Następna notka nie wiem kiedy będzie