niedziela, 5 maja 2013

WYPADKI CHODZĄ PO LUDZIACH

THE GAZETTE

      Jak to w sobotnie przed południe bywa cały zespół - no może prawie cały, ale o tym później - znajdował się w domu. Aoi i Uruha grali w salonie na PS-ie, Reita w swoim pokoju brzdąkał coś na basie, a Kai z racji tego, że zbliżała się pora obiadowa pichcił coś w kuchni. Jedynie kogo brakowało to wokalisty, który gdy wstał postanowił udać się do Galerii po jakieś ciuszki, a znając Rukiego i jego miłość do zakupów nikt nie chciał się z nim wybrać więc wokalista musiał iść sam. Zatem nikogo nie zdziwił fakt, że nie ma go już od dobrych czterech godzin. A co się działo z naszym Maleństwem przez ten czas? Otóż na samym początku gdy wyszedł z domu i chciał jechać swoim samochodem okazało się, że...zabrakło benzyny. No tak przecież miał wczoraj zatankować i jak zwykle zapomniał o tym. Ciężko wzdychając sięgnął do kieszeni po komórkę aby wezwać taxi. Jednak tego nie zrobił gdyż okazało się, że jego telefon się rozładował. Lekko pod denerwowany schował go do kieszeni i chcąc nie chcąc udał się na stację metra. Niestety nie był to koniec pecha wokalisty. Wręcz przeciwnie był to dopiero jego początek. Tak więc gdy już znalazł się na stacji i był kilka kroków od środka lokomocji ten zwiał mu sprzed samego nosa. Takanori zaklną pod nosem po czym poszedł sprawdzić, o której będzie kolejny. Na szczęście okazało się, że będzie czekał jedynie dziesięć minut. Tak więc usiadł na ławce i czekał. Minęło dziesięć minut i nic nie przyjechało, potem piętnaście, i też nic po pół godzinie z głośników rozległ się komunikat, że na trasie był jakiś wypadek, i dzisiaj metro będzie nieczynne. Wokalista już zdrowo wkurzony wyszedł ze stacji i z braku jakiegokolwiek środka transportu - niestety miasto jeszcze nie dało zastępstwa, i raczej prędko się to nie stanie - ruszył do Galerii z buta. Na jego szczęście nie było to zbytnio daleko więc po jakiejś godzinie dość szybkiego chodu dotarł na miejsce i zaczął chodzić po sklepach. Niestety i teraz pech nie dał mu spokoju. Otóż gdy miał już wchodzić do pierwszego sklepu usłyszał za sobą dziewczęcy pisk. Wiedząc co to oznacza niepewnie odwrócił się w stronę tego pisku. Przypuszczał, że znajdują się tam fanki, ale nie że aż tyle! Ruki ze zdziwienia wytrzeszczył oczy i nim się obejrzał ta rzesza piskliwych dziewcząt zaczęła biec w jego kierunku. Spanikowany wokalista nie wiedząc co robić zaczął rozglądać się po Galerii. Nagle zauważył miejsce gdzie ta banda napalonych nastolatek nie wejdzie. A przynajmniej miał taką nadzieję. Nie to, że nie lubił fanek. Wręcz przeciwnie uwielbiał je tak samo jak i fanów, jednak w tym momencie nie miał najmniejszej ochoty ich spotkać. Zwłaszcza w takiej ilości. Tak więc wpadł do owego pomieszczenia, którym była męska toaleta i wszedł do pierwszej lepszej kabiny zamykając się w niej. Postanowił, że zostanie tu jakiś czas a później jak najprędzej wyjdzie z Galerii i wróci do domu. Jak dla niego to było zdecydowanie za dużo wrażeń jak na jeden dzień.
Czterdzieści minut później Takanori postanowił wyjść ze swojej kryjówki. Więc ostrożnie otworzył drzwi kabiny rozglądając się dokładnie czy, któreś z nich nie zaczaiły się tu na niego. Stwierdzając, że jest bezpiecznie wyszedł z kabiny i robiąc to samo co przy wyjściu z kabiny wyszedł z toalety a potem z Galerii. Odetchnął z ulgą gdy był już spory kawałek od sklepu i myśląc, że nic złego go już nie spotka udał się do domu. Niestety mylił się i tym razem. Gdy był już w połowie drogi do domu ni z stąd ni zowąd rozpętała się burza. Takanori z racji tego, że nie wziął parasola gdyż zapowiadali ładną pogodę, już po chwili był przemoczony do suchej nitki. Mało tego jakiś " miły " kierowca zafundował mu błotnisty prysznic. Klnąc pod nosem zmoknięty, zmarznięty i brudny wokalista szedł do domu modląc się w duchu aby już nie spotkała go żadna " niespodzianka ". Jednak pech nie zamierzał tak szybko dać mu spokoju. Gdy był już kilka metrów od celu potknął się na jakimś kamyku i runął jak długi na chodnik brudząc się do reszty oraz rozrywając sobie spodnie i obdzierając kolana. Wstał powoli sycząc z bólu i klnąc jak szewc. Po czym pomału utykając, z krwawiącymi kolanami pokonał te ostatnie metry. Nacisnął na klamkę i...nic, ponowił czynność lecz z tym samym skutkiem. Przeklną pod nosem zastanawiając się po jaką cholerę ci idioci się zamknęli po czym zaczął szukać kluczy po kieszeniach. Po chwili przypomniał sobie, że zostawił je w domu. Uderzył się otwartą dłonią w czoło by po chwili nacisnąć dzwonek do drzwi.
W tym samym czasie w środku reszta zespołu oddawała się wcześniej wspomnianym zajęciom. Nagle ich spokój przerwał natarczywy dzwonek do drzwi.
- Może tak, któryś by się ruszył i otworzył?! Ja nie mogę bo stoję przy garach! - Krzyknął z kuchni poddenerwowany dźwiękiem dzwonka Kai.
- Reita! - Wydarli się obaj gitarzyści wciąż " przyklejenie " do PS-a.
- Czego się tak drzecie, przecież jestem tuż za wami - powiedział basista, który akurat szedł po coś do picia.
- Mógłbyś otworzyć drzwi, bo my jesteśmy zajęci? - Zapytał, a raczej stwierdził Uruha nie odrywając się od gry i ignorując wcześniejszą uwagę basisty.
- Choć na chwilę moglibyście ruszyć te swoje tyłki z tej kanapy i chociaż otworzyć te drzwi a nie siedzicie, i gracie już od ponad czterech godziny. - Jednak widząc, że gitarzyści najzwyczajniej w świecie go nie słuchają westchnął tylko i mrucząc coś o uzależnieniu gitarzystów poszedł otworzyć drzwi. To co za nimi zobaczył, a raczej kogo i w jakim stanie zobaczył omal nie ścięło go z nóg. Ruki wyglądał jak siedem nieszczęść. Cały brudny, przemoczony z potarganymi spodniami i krwawiącymi kolanami przypominał jakiegoś wojaka wracającego z okopów.
- Dzięki, że w końcu, ktoś raczył otworzyć te pieprzone drzwi i mnie wpuścił! - Wrzasnął sarkastycznie wchodząc do środka po drodze popychając oniemiałego basistę. Wszyscy nagle zwrócili na niego wzrok. Nawet gitarzyści oderwali się od gry by spojrzeć co się dzieje.
- Ruki...co ci się stało? - Zapytał Aoi widząc stan wokalisty.
- A co kurwa nie widać? - Odburknął wkurzony piorunując ich wzrokiem.
- Nie bardzo. Więc mógłbyś z łaski swojej mi powiedzieć a nie od razu się złościć- dodał spokojnie Aoi.
- Wybacz Aoi, ale dzisiaj nie miałem jak na razie zbyt udanego dnia i jestem trochę... - Nie dokończył gdyż potężnie kichnął.
- Taka może lepiej idź przebierz się, opatrz rany na kolanach i połóż się nim rozchorujesz się na dobre - powiedział zatroskany Kai - A wy - tu zwrócił się do gitarzystów - wyłączcie wreszcie to ustrojstwo,  bo jak tego nie zrobicie to do końca roku będziecie zostawać po próbach. - Zagroził im. Gitarzyści wiedząc, że Kai jest do tego zdolny migiem wyłączyli grę. Lider uśmiechnął się zadowolony.
- Kai chyba coś ci się przypala - powiedział Reita wyczuwając zapach spalenizny dochodzący z kuchni.
- Cholera moje spaghetti! - Krzyknął spanikowany lider i pobiegł ratować co się da.
- No to chyba musimy sobie zamówić jakiś obiadek - odparł Uruha wskazując głową kuchnię po czym wszyscy wybuchli śmiechem.
- Dobra Ruki chodź opatrzę ci te rany. - Zaproponował basista łapiąc wokalistę za nadgarstek i ciągnąc go w kierunku jego pokoju - I bez żadnego gadania - dodał widząc, że młodszy chce coś powiedzieć. Ruki jedynie westchnął wiedząc, że i tak nic nie zdziała, i wszedł, a raczej został zaciągnięty do swojego pokoju. Reita zamknął za nimi drzwi po czym dodał:
- Ja pójdę teraz po apteczkę a ty ściągnij te przemoczone ciuchy i załóż suche. - Po czym nie czekając na odpowiedź wokalisty wyszedł z jego pokoju. Ruki pokiwał z niedowierzeniem głową i wszedłszy do swojej łazienki rozebrał się, wziął szybki prysznic, i już miał wychodzić gdy przypomniał sobie, że Reita zapewne jest już w jego pokoju a on nie wziął ze sobą ubrania na zmianę. Jakby tego było mało okazało się, że nie ma żadnych czystych ręczników. Wymierzył sobie mentalnego kopniaka za swoją głupotę i wyjrzał ostrożnie z łazienki mając nadzieję, że jednak basisty jeszcze nie ma. Niestety Reita był już w pokoju i szykował potrzebne rzeczy do opatrunku. Na szczęście nie zauważył jak Ruki wyglądał z łazienki. Wokalista widząc go szybko zamknął drzwi i zaczął się zastanawiać co robić. Przecież nie wyjdzie goły do swojego przyjaciela. Nagle uśmiechnął się pod nosem wpadając na - w jego mniemaniu - genialny pomysł.
- Reita! Mógłbyś na chwilę wyjść z mojego pokoju! - Krzyknął z łazienki.
- A niby po co? - Zapytał zdziwiony.
- No po prostu zapomniałem ubrania a czyste ręczniki się skończyły i chciałbym się ubrać- powiedział lekko speszony wokalista. Reita słysząc to uśmiechnął się jedynie po czym odparł:
- Wiesz Taka mogę ci podać ubranie tak będzie szybciej i łatwiej. - I nie czekając na nic chwycił pierwsze lepsze ubranie, i poszedł w kierunku łazienki.
- Niech zgadnę ja nie mam nic do gadania bo już niesiesz mi ciuchy - powiedział zrezygnowany stojąc tyłem do drzwi.
- Zgadłeś Taka. - Usłyszał głos basisty tuż za sobą. Ruki pisnął wystraszony i odruchowo wskoczył z powrotem do brodzika chcąc zakryć się zasłoną prysznicową. Niestety jego znajomy pech i tym razem nie dał mu spokoju. Otóż gdy tylko postawił stopę w brodziku poślizgnął się i upadł zdzierając zasłonkę, której odruchowo się chwycił. Jedyne co za rejestrował nim stracił przytomność w wyniku uderzenia o ścianę to wystraszoną twarz basisty potem już była tylko ciemność. Reita przestraszył się i rzuciwszy ciuchy podbiegł do wokalisty.
- Ruki nic ci nie jest?!...Ruki odezwij się do cholery!...Taka słyszysz mnie?! - Krzyczał potrząsając wokalistą. Niestety na nic się to zdało. Reita nie mając wyboru podniósł przyjaciela i zaniósł go na łóżko po czym ubrał go we wcześniej znalezione ubrania. Oczywiście nie omieszkał podziwiać ciała swojego przyjaciel. No cóż Taka od dawna mu się podobał jednak jakoś nigdy nie miał odwagi powiedzieć mu o tym. Gdy już ubrał wokalistę postanowił zająć się ranami na jego kolanach. Wyjął potrzebne rzeczy z apteczki i przystąpił do rzeczy. Po kilku minutach wokalista miał już zdezynwekowane i obandarzowane kolana. Co dziwne mimo tych wszystkich czynność wciąż się nie obudził przez co basista zaczął się jeszcze bardziej martwić. Usiadł obok niego na łóżku i odgarnął mu z czoła kosmyk włosów, po czym uśmiechnął się lekko.
- Takanori obudź się proszę... Martwię się jak tak nie dajesz znaku życia. - Mówiąc to wpatrywał się w jego twarz i głaskał bezwiednie dłonią go po głowie w nadziei, że to coś da. Niestety na marne. Westchnął i nie patrząc już na jego twarz kontynuował: - Taka obiecuję ci, że jak się obudzisz to powiem ci co do ciebie czuję. - Postanowił, że jak tylko wokalista odzyska przytomność to przyzna się, że go kocha. Co ma być to będzie. Nie może przecież w nieskończoność ukrywać swoich uczuć. Cóż najwyżej wokalista go wyśmieje, albo każe spadać na drzewo. Trudno jakoś to przeżyje. Chyba?
Ruki gdy poczuł dłoń basisty na swojej głowie odzyskał przytomność jednak nie zdążył nawet dobrze otworzyć oczu gdy usłyszał słowa basisty. Serce niemal wyskoczyło mu z piersi z radości na myśl o tym, że starszy może czuć do niego coś więcej niż przyjaźń. Marzył o tym aby Reita go pokochał niemal od początku powstania zespołu jednak nie wierzył, że to marzenie się kiedykolwiek spełni. A teraz najgorszy dzień jaki kiedykolwiek przeżył miał zamienić się w najpiękniejszy. Normalnie nie mógł w to uwierzyć. Czyżby los specjalnie podkładał mu dzisiaj kłody pod nogi aby na koniec tych wszystkich nieszczęść wynagrodzić go? Uśmiechnął się nieznacznie po czym z powrotem przybrał neutralny wyraz twarzy choć nie było to łatwe bo uśmiech mimowolnie wpełzał mu na usta.
- Więc co takiego do mnie czujesz? - Zapytał otworzywszy wcześniej oczy. Reita wystraszył się i momentalnie zabrał rękę z głowy wokalisty po czym usiadł z lekkim szokiem wymalowanym na twarzy. Takanori zaśmiał się cicho widząc reakcję basisty po czym dodał: - No co tak patrzysz jakbyś zobaczył duch? Obiecałeś powiedzieć co do mnie czujesz więc czekam.
- Wybacz zaskoczyłeś mnie tak nagłym wybudzeniem. Co nie znaczy, że się nie cieszę. Wręcz przeciwnie. Tak w ogóle to jak się czujesz? Nic cię nie boli? Nie jest ci słabo, albo... - Nie dokończył gdyż przeszkodziły mu w tym usta Takanoriego, który niewiadomo kiedy znalazł się tak blisko niego. Reita na początku zaskoczony tym co się wydarzyło otworzył szeroko oczy w ogóle nie reagując na to co robił wokalista. Po chwili Takanori odsunął się trochę od niego jednak rękami wciąż obejmował go za szyję.
- No co jakoś musiałem przerwać ten twój słowotok bo nigdy byś mi nie wyznał tego co do mnie czujesz. A teraz bez żadnych wymigiwań powiedz w końcu, że mnie kochasz - powiedział uśmiechając się słodko i patrząc mu prosto w oczy.
- Skąd...
- Skąd wiedziałem co chcesz mi powiedzieć? Nie wiem może dlatego, że ja też cię kocham? - Znowu przerwał basiście nadal się uśmiechając. Reita na chwilę oniemiał jednak szybko ocknął się z szoku i chciał pocałować wokalistę gdy ten odsunął się lekko od niego - Nie tak szybko kochany. Najpierw chcę usłyszeć od ciebie to co obiecałeś mi powiedzieć. - Zachichotał widząc trochę zawiedzioną minę ukochanego. Jednak po chwili basista uśmiechnął się i przybliżył do wokalisty tak, że stykali się czołami po czym patrząc mu w oczy powiedział:
- Matsumoto Takanori kocham cię mój mały diable. - I musnął lekko jego usta. Taka ponownie zaśmiał się i odparł:
- Ja ciebie też mój ty zachuściakowany skarbie - po czym oboje wybuchli śmiechem i po chwili zaczęli się całować.
Następnego dnia rano wszystkim z zespołu oznajmili, że są razem na co Aoi powiedział, że wszyscy nie tylko z zespołu, ale też w wytwórni wiedzieli iż w końcu będą ze sobą, bo ich miłość do siebie zauważyłby nawet ślepiec. Na to stwierdzenie wszyscy wybuchli gromkim śmiechem.

                             ######
Na początek chciałabym was bardzo przeprosić za to, że tak długo nic nie dodawałam, ale nie miałam weny:(. Wczoraj jakoś mi tak nagle się pojawiła i stworzyłam takie o to coś. Miałam napisać kolejny rozdział " Dwóch tygodni...", ale ostatnio kupiłam sobie nowego laptopa i wszystkie notki jakie miała tam napisane pomimo, że zgrałam na pendriva to mi się jakoś źle przeniosły i nie mogłam otworzyć. więc wszystko poszło się kochać a na starym miałam już prawie cały rozdział napisany. No, ale nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem. Napisze się od nowa;). A i mam taką małą prośbę mógłby mi ktoś polecić jakiś darmowy w miarę dobry program do edycji tekstu? Na starym miałam Microsoft za darmo bo mi znajomy zainstalować musiał całkiem nowe oprogramowanie i nie miałam oryginalnego Windowsa tylko jakiś hakerski a tu mam oryginalny i aby zainstalować Microwoft musiałabym go kupić a tani nie jest:/. Dobra dość tego słowa na niedzielę. Zapraszam do szczerego komentowania:))